RECENZJA GRY „CALICO”: Nie warto kupować kota w worku!

W moim rodzinnym domu pojawił się kiedyś kot. Był nieokrzesanym członkiem rodziny, takim dość dzikim. Mieliśmy w domu palmę. Tato hodował ją od daktyla, a daktyl przyjechał aż z Algieru, co w czasach komuny było szczytem egzotyki. Kot i tato nie przepadali za sobą, ale mieli wspólną zabawę. Kot rozpędzał się na oparciu kanapy i, miaucząc, skakał na palmę. Tato wrzeszczał, rwał włosy z głowy i gonił kota po pokoju. Wiecie, kto się bawił najlepiej?

Ja.

„Calico” uderza w czuły punkt każdego wielbiciela kotów. Gra od wydawnictwa Lucky Duck Games opowiada o szyciu patchworkowej kołderki. Jeśli uszyjesz ją zgrabnie, sporo mruczących przyjaciół przyjdzie się na kołderce powylegiwać.

– Jak szyć? – pytasz, rozkładając ręce.

Na kilka różnych sposobów. Gra u podstaw ma bardzo proste zasady. Najpierw dokładasz jedną łatkę na planszę kołderki, następnie dobierasz nową łatkę na rękę. Łatki są żetonami o sześciokątnym kształcie i powolutku wypełniają puste przestrzenie na twojej planszy.

„Co za banalna gra…” – pomyślisz.

Właśnie nie banalna. „Calico” jest dość wymagającym logicznym tytułem. Każdy skrawek materiału ma swój kolor i wzór. Jeśli ułożysz grupę sąsiadujących łatek w tym samym kolorze, możesz naszyć guzik (punktowany na koniec gry). Jeśli ułożysz grupę sąsiadujących łatek z tym samym wzorem, przyjdzie wybrany kot i leniwie rozłoży się na tkaninie.

Czyli albo wzory, albo kolory?

Ha, nie tak prosto! Zaczynasz z pewnymi zadaniami rozłożonymi na planszy. Wymagają one zgromadzenia w swoim sąsiedztwie skrawków materiału w odpowiednich kolorach lub wzorach, a najlepiej, gdy spełnisz oba wymagania naraz.

Plansza nie jest za duża. Bardzo szybko zaczniesz szukać takich łatek, by załatwiły kilka rzeczy jednocześnie. Na przykład pozwoliły na przyszycie guzika i zwabienie kota lub zagwarantowały guzik i pozwoliły wypełnić zadanie. A najlepiej i zadanie, i guzik, i kot…

Gra może dostarczyć zabawy na dłużej. Kiedy już gracze opanują rozgrywki z podstawowymi zadaniami, czekają na nich kolejne kafelki i nowe wyzwania. W instrukcji jest tor postępu, na którym mogą zaznaczać swoje zwycięstwa. Są też tabele osiągnięć: jedna dotyczy spełnienia określonych wymagań (np. gracz musi wygrywać, zdobywając więcej niż określona liczba punktów), druga wprowadza ograniczenia w podstawowych zasadach, dzięki czemu gra się jeszcze trudniej.

Jest też tryb solo, tak pożądany w pandemii. Co ciekawe, obejmuje on dziesięć scenariuszy, które można zrealizować samemu lub z innymi graczami. Czyli solo lub niekoniecznie. Scenariusze to nic innego, jak wyzwania, zagadki logiczne, które uczestnicy gry usiłują zrealizować, walcząc z losowością dociągu żetonów. Niby ta losowość taka zła, bo mimo gimnastyki umysłu możesz przegrać, ale z drugiej strony zapewnia różnorodność kolejnych rozgrywek.

Zabawa w „Calico” wymaga skupienia i koncentracji. Po paru partiach wiadomo już, których żetonów wypatrywać, na co postawić, a co odpuścić i jak utrudnić życie współgraczom. Da się, w iście koci sposób. Wystarczy zabrać żeton, na który czeka przeciwnik. Spojrzeć współgraczowi głęboko w oczy i jak kot strącający bezczelnie szklankę ze stołu podebraćz łatkę, na którą biedak polował… A potem spokojnie obserwować, jak się człowiek jeży.

Grzechem byłoby nie wspomnieć o wykonaniu. Jakość materiałów, kolorystyka i temat są kluczowym elementem wpływającym na popularność tytułu. Żetony z grubej tektury, plansze z odpowiednimi żłobieniami, by łatki lepiej się trzymały, stylowy woreczek na żetony i koty. Na żetonach i na płytkach. Urocze i mruczące. Żetony łatek mają oznaczenia dla daltonistów, a w instrukcji są aż dwie strony poświęcone historii puchatych bohaterów, na których cześć powstała gra. Widać, że twórcy podeszli do tematu z pasją.

Okiem testera…

Puchata okładka „Calico” jest dość zwodnicza. W środku kryje się gra logiczna, nad którą trzeba trochę pogłówkować. Tytuł dzięki prostym zasadom posiada niski próg wejścia. Zagrać może każdy, w tym osoby wychowane wyłącznie na chińczyku i dominie oraz dzieci wczesnoszkolne. Chociaż akurat one na początku mogą mieć trudności, by wygrać z dorosłymi. Po kilku rozgrywkach ta różnica się zaciera. Gra trafi najbardziej w gusta sympatyków puzzli. Tutaj też szuka się odpowiedniego elementu, a zabawa wymaga cierpliwości, uwagi i spostrzegawczości.

„Calico posiada również tryb jednoosobowy”. Na samotnych śmiałków chcących zmierzyć się z szyciem kołderki czeka aż dziesięć scenariuszy.